Znana konserwatywna publicystka z USA napisała wczoraj niezwykle zabawny tekst, w którym dowodzi, że wzrost zainteresowania piłką nożną jest oznaką moralnego upadku amerykańskiego społeczeństwa. Jeśli macie pięć minut czasu na przeczytanie czegoś tak ignoranckiego, że kilka razy w trakcie czytania sprawdzicie czy nie jesteście na The Onion, to śmiało, zapoznajcie się z tekstem pani Coulter.
Ten artykuł przypomniał mi o wiekopomnym osiągnięciu innego konserwatywnego komentatora i tropiciela politycznej poprawności czyli felietonie pana Zdorta o biegactwie. Pan Zdort nie tylko zdemaskował w swoim tekście polityczno-poprawną genezę słowa półmaraton (nic nie wspomniał o półbutach, w których biegają uczestnicy półmaratonu) ale także pokazał intelektualną odwagę wyznając, że bieganie zawsze uważał za rozrywkę dla ludzi o, powiedzmy, niezbyt subtelnej umysłowości.
Już wtedy wpadłem na pomysł napisania niniejszego tekstu, który z powodu wiosennego lenistwa odłożyłem na półkę. Tekst muszę rozpocząć od ważnego oświadczenia: lubię piłkę nożną i lubię biegać. Nie dlatego jednak poświęcam uwagę tym dwóm trywialnym w gruncie rzeczy problemom. Są one moim zdaniem świetnymi przykładami dominującej w mediach, po obydwu stronach ideologicznej barykady (w Europie i w Polsce to lewicowi intelektualiści wyśmiewają piłkę nożną jako rozrywkę dla prymitywnych mas), postawy intelektualnej.
Kilkuletnie dzieci mają olbrzymie problemy zrozumieć i zaakceptować fakt, że inni ludzi lubią potrawy, które one nie znoszą. Mam kilka dziwnych upodobań kulinarnych więc dosyć łatwo jest mi dostrzec tę postawę. Kilkuletnie dzieci są intelektualnie i emocjonalnie niezdolne do zrozumienia, że ktoś może jeść coś co im nie smakuje – przecież kalafior albo brukselka są obrzydliwe! Skoro dla nich są obrzydliwe to muszą być obrzydliwe i wszyscy inni ludzie na pewno odczuwają tę samą obrzydliwość co one. Gdzieś w procesie socjalizacji dzieci uczą się, że ludzie mają różne preferencje. Jedni lubią czekoladę, inni lubią brukselkę, pewnie są tacy co lubią brukselkę w czekoladzie.
Najwyraźniej, duża część ludzie mediów, medialnych ekspertów i intelektualistów przespała ten okres w procesie socjalizacji. Są emocjonalnie i intelektualnie niezdolni do spojrzenia na świat z perspektywy innych ludzi nawet w tak trywialnych sprawach jak wybór rozrywki czy ulubionej dyscypliny sportowej. W pewnym sensie wypełniają część definicji palanta z fantastycznego tekstu Erica Schwitzgebela: Palant wykazuje karygodną niezdolność do zrozumienia punktu widzenia otaczających ich ludzi i traktuje ich jak stworzonych do manipulowania pionków albo idiotów, z którymi trzeba się użerać, a nie etycznie i poznawczo równe mu podmioty.
Zakładam naturalnie, że w swoich felietonach Coulter i Zdort przekazali swoje szczere, prawdziwe przemyślenia a nie pisali ignoranckiego, kontrowersyjnego tekstu w celu przyciągnięcia uwagi i podwojenia liczby kliknięć i komentarzy. Bez wątpienia, regularność z jaką niektórzy politycznie niepoprawni buntownicy publikują swoje niepokorne, oryginalne i kontrowersyjne opinie (w cotygodniowym felietonie) nie pozwala na zignorowanie tej hipotezy.
Jeśli jednak spora liczba medialnych komentatorów i intelektualistów naprawdę nie jest w stanie zrozumieć powodów, dla których część ludzi preferuje piłkę nożną od baseballu albo bieganie od jazdy na rowerze (w moim przypadku istotną rolę odgrywa ból mojego płaskiego tyłka wywołany kształtem rowerowego siodełka) i zaakceptować, że różne od ich prywatnych wyborów preferencje, nie muszą oznaczać moralnego zdeprawowania albo intelektualnej ułomności to oznacza to fatalną wiadomość dla ludzi, którzy poważnie traktują ich opinie w istotnych kwestiach społecznych i ekonomicznych.
Nasze ideologiczne stanowisko w większości kwestii społecznych i ekonomicznych jest wynikiem naszych, czasem ukrytych czasem jawnych, preferencji etycznych. Co więcej, o ile relatywnie łatwo jest dostrzec powody preferowania jednej dyscypliny sportu od innej to poznanie i zrozumienie preferencji leżących u podłoża poparcia dla konkretnych rozwiązań społecznych i ekonomicznych wymaga sporego wysiłku intelektualnego. Tylko naiwna osoba może oczekiwać, że komentator, który nie jest w stanie zrozumieć powodów, dla których część ludzi biega a nie jeździ na rowerze będzie w stanie uwzględnić w swojej analizie ważnych problemów społecznych (na przykład kwestii praw osób o innej orientacji seksualnej) etyczne założenia stojące za wrogą mu ideologiczną postawą.
Dlatego moim zdaniem nie należy niedoceniać znaczenia wspomnianych wyżej opinii i argumentów w trywialnych, marginalnych kwestiach. Analizowanie stanowisk komentatorów w mało złożonych, łatwych do zrozumienia kwestiach może być najprostszym sposobem na poznanie ich etycznych preferencji, intelektualnej i emocjonalnej dojrzałości i rzetelności procesu myślowego, który prowadzi ich do konkretnych opinii. Oszacowanie tych trzech intelektualnych i emocjonalnych właściwości pozwoli nam szybko ocenić czy w ogóle warto zawracać sobie głowę opiniami tych ludzi w złożonych kwestiach społeczno-ekonomicznych.
Mam wrażenie, że zupełnie ignorujesz istotę obu tekstów, które krytykujesz.
W tekście Zdorta nie chodzi przecież o wyższość pedałowania nad bieganiem. Kwintesencją tekstu jest stwierdzenie, że bieganie zostało podniesione do rangi religii.
Również w artykule Coulter krytyka piłki nożnej nie jest najważniejsza. Ja bym streścił go w ten sposób – Amerykanie mają swoją wysoce zindywidualizowaną kulturę, która ulega niechcianym przemianom.
Owszem, oba teksty mają wady, które słusznie podkreślasz – określenie Zdorta „niezbyt subtelnej umysłowości” jest zbędne i niegrzeczne, a Coulter stosuje styl a’la troll internetowy. Sęk w tym, że publicystyka rządzi się swoimi prawami i niekoniecznie musi przypominać artykuły naukowe, co najwyraźniej Ci się nie podoba.
Tym samym nie mogę zgodzić się z Twoimi wnioskami. Jeśli mam już czyjeś opinie ignorować, to nie z powodu ich stylu, tylko treści. Przykładowo – jeśli mam się nie zgadzać z Coulter to nie dlatego, że nie lubi piłki nożnej, tylko dlatego, że nie lubię amerykańskiego konserwatyzmu.
P.S. Czy można poznać Twoją opinię na temat ostatniej afery podsłuchowej? Czy szykujesz większy tekst na ten temat?
@ Żużel
Kwintesencją tekstu jest stwierdzenie, że bieganie zostało podniesione do rangi religii.
Dokładnie. Tylko w ten sposób osoba o emocjonalnej i intelektualnej dojrzałości Zdorta potrafi sobie wyjaśnić popularność biegania: religia narzucona przez kogoś tam (Wyborczą? TVN?)
Amerykanie mają swoją wysoce zindywidualizowaną kulturę, która ulega niechcianym przemianom.
Dokładnie. Nie lubią piłki nożnej więc napiszę, że to obce kulturowe ciało na siłę wszczepiane przez liberalne media.
O tym właśnie pisałem. O niezdolności do spojrzenia na rzeczy (piłkę nożną) z perspektywy innych ludzi (fanów piłki nożnej).
P.S. Czy można poznać Twoją opinię na temat ostatniej afery podsłuchowej? Czy szykujesz większy tekst na ten temat?
Raczej będę się trzymał z daleka od bieżącej polityki na blogu. Tzn. nie chodzi mi o to, że nie mam zdania czy, że nie chce go wyjawiać. Po prostu nie czuję, że powinienem o tym pisać tekst na blogu.
Moim zdaniem przynajmniej z perspektywy autorów związek przyczynowo skutkowy jest odwrotny. Nie trzeba wówczas pisać o ich dojrzałości (co jest argumentem ad personam), a i tak można się z nimi kategorycznie nie zgadzać.
Szkoda, że nie chcesz się wypowiedzieć na temat afery. Ja z kolei uważam, że są wydarzenia, które nie można pozostawić bez komentarza.
Popularność biegania polega na tym, że ludzie biegają (uczestnictwo czynne).
O ile chyba mało komu bieganie kojarzy się z ludźmi o mało subtelnej umysłowości, to już przy regularnym ćwiczeniu na siłowni nie byłbym taki pewien.
Popularność piłki nożnej polega na tym, że ludzie kibicują (uczestnictwo bierne).
Właśnie utrwalony medialnie profil kibica piłki nożnej sprawia, że ta dyscyplina kojarzy mi się negatywnie. Przyciąga jak magnes nie tylko rodziny z dziećmi, ale i prymitywów szukających pretekstu do wylania swej agresji. Tego typu skojarzeń nie budzą natomiast inne gry zespołowe, sporty zimowe, a nawet sporty walki. Może po prostu piłka nożna miała pecha?
@ elementarny
Właśnie utrwalony medialnie profil kibica piłki nożnej sprawia, że ta dyscyplina kojarzy mi się negatywnie. Przyciąga jak magnes nie tylko rodziny z dziećmi, ale i prymitywów szukających pretekstu do wylania swej agresji. Tego typu skojarzeń nie budzą natomiast inne gry zespołowe, sporty zimowe, a nawet sporty walki.
Generalnie rozumiem ten rodzaj krytyki piłki nożnej. Podobnie jak krytykę Borgesa. Niespecjalnie się nią przejmuje bo podchodzę do piłki w zupełnie inny sposób. Ale rozumiem dlaczego u niektórych ludzi może wzbudzać negatywne emocje.
Z tymi sportami walki to chyba przesadziłeś. Przenikanie się tych dyscyplin z przestępczością chyba nie jest tajemnicą – zwłaszcza po tej dramie zafundowanej przez dwóch polskich bokserów.
@elementarny
„utrwalony medialnie profil kibica piłki nożnej sprawia, że ta dyscyplina kojarzy mi się negatywnie”
Zwłaszcza, że kibice piłki nożnej utrwalają coś jeszcze na murach i kamienicach.
Jakoś nie widziałem na murach napisów „Szewińska rules” itp.
Budynki marzą o niepiśmiennych kibolach!
Korwin nazwał Ann Coulter jego żeńską wersją i coś w tym jest.
jeśli chodzi o odczapiaste „ranty” amerykańskich konserwatystów, to jeszcze to urwało mi swego czasu: http://live.wsj.com/video/opinion-death-by-bicycle/C6D8BBCE-B405-4D3C-A381-4CA50BDD8D4D.html#!C6D8BBCE-B405-4D3C-A381-4CA50BDD8D4D
Jeśli chodzi o Zdorta, myślę że jego głównym motywem, jest nie tyle osobista niechęć, czy też brak zrozumienia o co chodzi w bieganiu, ale raczej nienawiść do GW, która bieganie mocno popularyzowała swego czasu. To coś rodzaju pitolania o runnerach jednego z Karnowskich. Myślę, że Coulter też czepiła się p. nożnej, bo jest ona popularna w nieodpowiednich kręgach.
@trystero,
Wydaje mi się, że tym wpisem robisz w zasadzie to samo, co zlinkowani przez Ciebie (nazwijmy ich roboczo) publicyści. „Palantując” ich wykazujesz własną niechęć do odmiennego ich punktu widzenia.
Ja przeczytałem te opinie i choć uważam je (zwłaszcza tę pierwszą) za humorystyczne, uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania na każdy temat. Nie ma tam głosów, że należy zabronić futbolu czy biegania, a skoro tak, to można nie podzielać zdania innych na jakiś temat i głośno na ten temat się wypowiadać.
@Łukasz,
„Budynki marzą o niepiśmiennych kibolach!”
Spora część napisów, które widuje wykorzystuje piktogramy (najczęstszy motyw to szubienica i Gwiazda Dawida), więc niepiśmienni kibole już od dawna sobie z tym radzą.
@ Poszi
Wydaje mi się, że tym wpisem robisz w zasadzie to samo, co zlinkowani przez Ciebie (nazwijmy ich roboczo) publicyści. „Palantując” ich wykazujesz własną niechęć do odmiennego ich punktu widzenia.
Jasne. Brałem pod uwagę ryzyko, że ktoś mi to zarzuci.
Zapewne się domyślasz, że zupełnie się z tym nie zgadzam. Nie przeszkadzają mi ludzi, którzy nie lubią piłki nożnej, biegania, Pynchona czy szparagowego pesto czy co tam ja jeszcze lubię. Nie przeszkadzają mi ludzie, że którzy lubią rzeczy, których ja nie lubię – na przykład miłośnicy komiksów i filmów opartych na komiksach. Nie widzę najmniejszego podobieństwa pomiędzy moją postawą a postawą Coulter czy Zdorta.
W samej postawie Coulter czy Zdorta nie chodzi mi o sam fakt, że oni piłki i biegania nie lubią. Chodzi o to, że w ich felietonach nie widać absolutnie najmniejszego wysiłku intelektualnego i emocjonalnego by zrozumieć fenomen, o którym wydają bardzo ostre i bardzo arbitralne opinie. Stąd przywołana przeze mnie palantowatość.
Trystero,
Bardzo podoba mi się ten tekst, ale mam nieśmiałą prośbę o unikanie nawet łagodnych jak na dzisiejszy poziom wulgaryzmów. Słowo na d można zastąpić swojskim „tyłkiem” bez szkody dla lekkości treści, a z dobrym efektem dla wiarygodności i „powagi” meritum.
Sam zaś nieszczęsny problem z bólem od siodełka można rozwiązać przez kupno specjalnego amortyzatora, siodełek żelowych albo nawet spodenek ze specjalną wkładką :) Ale, jak rozumiem, masz też inne przyczyny średniego entuzjazmu do jeżdżenia na rowerze, więc do niczego nie namawiam.
Świetny tekst. Widzę tylko subtelną różnicę między komentatorami. O ile p. Coulter temat piłki nożnej traktuje jako swego rodzaju pretekst do ponarzekania, że nowe jest złe (imigranci psują kraj ojców i dziadów, dziwactwa typu system metryczny są bez sensu, skoro przez wieki można było mierzyć kciukiem i stopą itd.), o tyle nasz rodzimy rycerz, popylający na swym rączym rumaku te wielokilometrowe trasy, raczej wyrównuje swoje własne porachunki.
W końcu nie mógł pohasać po mieście w weekend, odstał swoje w korku, na dodatek jeszcze równie niebiegający koledzy po fachu nie zrobili kariery w branży, dyskryminowani przez klikę biegaczy. A skoro biegacz to wróg zdrowej tkanki narodu, który na dodatek podprogowo sączy swoją propagandę w niezależny umysł redaktora Zdorta – to należy go potraktować standardowym zestawem retoryki 'dla odmieńców’. I nie ma tu specjalnego znaczenia, czy to biegacze czy też żydzi, masoni, pedały czy cykliści… a sorry, cykliści akurat tym razem są cool ;)
@ Trystero
Nie odbierz tego za atak, ale moim zdaniem Zdort i Coulter zadali sobie większy trud w zrozumienie zjawisk, które opisują, niż Ty, który stwierdziłeś, że oni są po prostu niedojrzali.
@ Żużel
Naturalnie, masz prawo do takiego zdania. Jeśli uważasz, że felietony Coulter i Zdorta świadczą o podjęciu przez nich próby zrozumienia fenomenu piłki nożnej i biegania to najwyraźniej oznacza to, że jesteś, w przeciwieństwie do mnie, „targetem” ich publicystyki.
@ Trystero
Ich felietony są próbami (z wielu powodów słabymi) zrozumienia tych fenomenów. Stwierdzenie, że ci publicyści są pod jakimiś względami niedojrzali, jest banalnym argumentem ad personam, a taki nie jest dla mnie podstawą do tak zjadliwej krytyki jak Twoja.
@ Żużel
Ich felietony są próbami (z wielu powodów słabymi) zrozumienia tych fenomenów.
Tutaj się różnimy. Nie sądzę, że ich felietony są próbami zrozumienia piłki nożnej i biegania. Z całą pewnością nie są próbami upoważniającymi autorów do wydawania tak ostrych i arbitralnych opinii.
Tak lekko offtop @Trystero: planujesz tu jeszcze zamieszczać teksty ekonomiczne czy skupiasz się tylko na tematyce manipulacji w mediach i dyskusjach internetowych? Ostatni wpis poruszający inną tematykę wrzuciłeś bodajże jakoś na początku roku. Wiem, że blog Twój i masz pełne prawo zamieszczać co Ci się żywnie podoba, więc nie krytykuję, pytam tylko o plany ;)
@ Myrkul
Tak, myślę, że tak. Choć to zależy co masz na myśli pisząc ekonomiczne. O inwestowaniu i rynkach piszę na Blogach Bossy. Na tym blogu planowałem poruszać luźniejsze problemy ale też związane z ekonomią. Natomiast badanie i pokazywanie jak zbudowane są popularne w publicznej dyskusji argumenty stało się moim małym hobby więc to podejście będzie się pojawiać na blogu.
@ Trystero
Twój artykuł również nie upoważnia Cię do wyrażania ostrych i arbitralnych opinii, a jednak to robisz.
Zresztą wciąż nie wiem czego oczekujesz po publicystyce jako takie, która ma to do siebie, że przedstawia zjawiska w przejaskrawionej formie.
I jeszcze jedno – czy naprawdę sądzisz, że fenomen „biegactwa” jest taki skomplikowany?
@ Żużel
Twój artykuł również nie upoważnia Cię do wyrażania ostrych i arbitralnych opinii, a jednak to robisz.
Wydaje się mi, że ustaliliśmy, że mamy w tej kwestii odmienne zdania.
I jeszcze jedno – czy naprawdę sądzisz, że fenomen „biegactwa” jest taki skomplikowany?
A niby co to jest to biegactwo i czym się różni od roweractwa czy fitnessactwa, o których każdy może w 15 minut klepnąć felieton?
Wydawało mi się, że samo istnienie fenomenu biegactwa Cię nie dziwi, tylko uzasadnienie Zdorta Ci się nie podobało. Skoro jednak się o to pytasz, to proszę:
1. Dla roweractwa i fitnesiactwa nie blokuje się sporych kawałków miasta utrudniając na wiele godzin ruch samochodowy – wiem, bo sam raz utknąłem w korku spowodowanym jakimś maratonem.
2. To biegactwo dostąpiło nagłego i skokowego wzrostu popularności – szczególnie w blogosferze typu lifestyle. Poza tym żaden z moich znajomych rowerzystów nie chwali się tym ile kilometrów przejechał (a są wśród nich maniacy tego sportu), za to biegacze w znacznej części publikują swoje dystanse na FB.
3. To biegactwo dostąpiło reklamy od jednego z najbardziej wpływowych polskich publicystów Tomasza Lisa. Nie jest to oczywiście nic złego, ale z pewnością miało znaczny wpływ na popularyzację biegactwa.
4. Last, but not least – nigdy nie słyszałem, żeby roweractwem czy fitnesiactwem ktoś zrobił sobie krzywdę. Za to nie raz słyszałem o ludziach, którzy brakiem odpowiedniego obuwia czy też bez ułożenia dostosowanego do ich wydolności organizmu planu zniszczyli sobie stawy.
Podsumowując – cechą biegactwa (moim zdaniem) można nazwać bagatelizowanie tychże punktów przez świeżo nawróconych biegaczy.
@ Żużel
Widzisz, teraz wszystko jest jasne. Ty po prostu masz podejście Zdorta. Ta sama postawa intelektualna. Ta sama skrupulatność przy wyborze faktów, ta sama rzetelność.
Dla roweractwa i fitnesiactwa nie blokuje się sporych kawałków miasta utrudniając na wiele godzin ruch samochodowy
Nigdy nie słyszałeś o wyścigach kolarskich blokujących polskie miasta? Czy nazwa Tour de Pologne coś ci mówi? Regularnie blokuje sporą część Krakowa. Do głowy by mi nie przyszło, że to oznaka roweractwa. O Masie Krytycznej też nie słyszałeś? Przecież to jest rowerowa Parada Dumy. Dopiszę tylko: nie mam nic przeciwko Masie Krytycznej i walce o polepszenie infrastruktury rowerowej w Polsce. Wręcz przeciwnie jestem gorąco za.
To biegactwo dostąpiło nagłego i skokowego wzrostu popularności – szczególnie w blogosferze typu lifestyle. Poza tym żaden z moich znajomych rowerzystów nie chwali się tym ile kilometrów przejechał (a są wśród nich maniacy tego sportu), za to biegacze w znacznej części publikują swoje dystanse na FB.
Czy jeśli napiszę, że mam znajomych, którzy publikują swoje osiągnięcia rowerowe na Facebooku to zneutralizuję tę Twoją anegdotkę? Czy może będziesz się upierał, że roweractwo z Endomondo nie korzysta? Czy Kasia Tusk promująca roweractwo neutralizuje Twój argument o promocji biegactwa w blogosferze?
To biegactwo dostąpiło reklamy od jednego z najbardziej wpływowych polskich publicystów Tomasza Lisa.
Poważnie? To jest Twój argument? Nie ma celebrytów promujących roweractwo czy fitnessactwo? Wiesz, nie mam pojęcia co robi w wolnym czasie Tomasz Lis bo to mnie kompletnie nie interesuje. Wygóglałem Kasię Tusk w 30 sekund i pewnie mógłbym wygóglać innych celebrytów promujących roweractwo albo fitnessactwo ale to nie ma większego sensu. No i wreszcie: co z tego? Co z tego, że Lis promuje biegactwo?
Last, but not least – nigdy nie słyszałem, żeby roweractwem czy fitnesiactwem ktoś zrobił sobie krzywdę
Naprawdę? Nigdy nie słyszałeś, że ktoś sobie zrobił krzywdę na rowerze? Piszesz takie rzeczy i oczekujesz, że ktoś będzie Cię poważnie traktował?
Podsumowując – cechą biegactwa (moim zdaniem) można nazwać bagatelizowanie tychże punktów przez świeżo nawróconych biegaczy.
Odczuwasz jakąś emocjonalną satysfakcję z pisania takich żałosnych rzeczy jak „świeżo nawróconych biegaczy”? Czy każdy trywialny życiowy wybór jak bieganie czy rower czy szparagi czy ziemniaki jest dla Ciebie wyborem pomiędzy uniwersalnym dobrem a uniwersalnym złem w odwiecznej walce jednego z drugim? Jeśli nie to w jakim celu kopiujesz Zdorta z tymi jego bieda-religijnymi nawiązaniami?
Jestem zdumiony, że można iść przez życie z takim pokładem bezrefleksyjnej pogardy czy nienawiści wobec ludzi posiadających odmienne preferencje w tak trywialnych sprawach jak wybór dyscypliny sportowej. W miejscu, w którym biegam jest ścieżka rowerowa (nie biegam po ścieżce, ścieżka jest obok). Regularnie mijam rodziny na rowerach, rolkarzy, zaawansowanych amatorów na rowerach mijających mnie z prędkością 40km/h. Nigdy nie przyszło mi do głowy by zacząć wymyślać powody, dla których mój wybór życiowy jest lepszy od ich wyboru. Zawsze wydawało mi się zwykłą koleją rzeczy, że ja wychodzę na bieganie, żona na fitness, ktoś na rower, ktoś na rolki a ktoś na szachy (biegam czasami obok ludzi grających w szachy).
mój koment nie przeszedł?
@ Adam Duda
Nie widzę go. Ani w oczekujących, ani w spamie, ani w koszu. Nie wiem co się stało. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że jesteś na tym blogu ponad filtrami i nie ma mowy o żadnym blokowaniu z mojej strony.
@ Trystero
Nie mam zamiaru psuć sobie humoru uleganiem Twojemu protekcjonalnemu tonowi, więc pozwolę sobie tylko wypunktować kilka spraw, a potem z mojej strony będzie EOT.
1. Tour de Pologne to impreza sportowa, a nie rodzaj happeningu. Jeżdżą w nim profesjonaliści, a nie każdy, komu się zechce. Poza tym peleton jest stosunkowo zwarty (albo przynajmniej dzieli się na grupy rowerzystów) i szybszy od maratończyków, którzy ciągną się w nieskończoność. Dlatego, choć idea blokowania miasta mi się nie podoba, jestem w stanie zaakceptować Tour de Pologne, ale nie domorosłych biegaczy-maratończyków-półmaratończyków. Masa Krytyczna podoba mi się jeszcze mniej. Blokowanie miasta raz w roku kierowcy mogą jeszcze zdzierżyć, ale nie raz w miesiącu.
2. O robieniu sobie krzywdy pisałem w konkretnym kontekście. Myślałem, że go zrozumiesz, ale skoro nie, to proszę. Bieganie jest o wiele bardziej obciążające dla stawów niż rower. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy i tym samym niszczą je sobie, nie będąc tego świadomi. Ponadto rower popularyzowany jest przede wszystkim jako środek lokomocji, a nie sport wyczynowy. Tym samym prawdobodobieństwo, że nowo nawrócony rowerzysta zrobi sobie krzywdę, jest mniejsze niż w przypadku biegacza.
Twoja histeria jest nieuzasadniona – w szczególności nie wiem co może być żałosnego w określeniu „świeżo nawrócony biegacz” – a twierdzenie, że kogoś nienawidzę, bo lubi biegać, jest po prostu wyolbrzymieniem. Nie lubię zjawiska, którego usilnie nie chcesz zauważyć.
Po raz pierwszy pozwolę sobie na złośliwość, skoro nawet sięgnąłeś po zdemaskowanie mnie jako „zdortczyka”, co pewnie miało mnie zdezawuować w oczach Twoich stałych czytelników. Może liczysz, że oni nie znają „Erystyki” Shopenhauera. Ja natomiast ją przeczytałem i na pewnym poziomie dyskutować nie chcę.
Pozdrawiam,
Żużel
@ Żużel
Cieszy mnie, że wycofujesz się z tej dyskusji. Już 'świeżo nawrócony biegacz’ nadwyrężył moją cierpliwość.
Po raz pierwszy pozwolę sobie na złośliwość, skoro nawet sięgnąłeś po zdemaskowanie mnie jako „zdortczyka”, co pewnie miało mnie zdezawuować w oczach Twoich stałych czytelników.
Nie da się ukryć, że coś masz z tym swoim patetycznym, pompatycznym tonem: biegactwo, nawrócony biegacz, zdemaskował. Po prostu napisałem, że moim zdaniem prezentujesz podobną postawę intelektualną.
Trystero, generalnie napisałem to co Ty w tym długim komentarzu, ale trochę bardziej wyważenie.
Żużel.
Miej na względzie, że era samochodów w miastach powoli się kończy. Tak jak kiedyś konie wywalono i wstawiono samochody.
Mam ostatnio trochę wglądu jak to wygląda w zachodnich miastach i z tego jak ja to widzę tam promocja biegania i jazdy na rowerze ma charakter totalny. Łącznie z tym że centra miast są zamykane kompletnie i wjazd mają tylko taksówki (Wiesbaden), albo na rzecz ścieżek rowerowych i miejsc do biegania usuwane są ulice (kolonia). Co ciekawe, miejsca do biegania mają w parkach specjalną sprężystą nawierzchnie.
W miejscach pracy powstają prysznice i szatnie, żeby się móc przebrać.
Parki są zatrzęsione od biegaczy. Co prawda nie wiem czy tam każdy używa endomondo do epatowania tym na Facebooku, ale nie za wiele mnie to obchodzi. Nie śledzę nikogo z biegających na Facebooku. prawdę mówiąc nikogo nie śledzę.
I tak w ogóle, to kto Ci powiedział, że ulice mają być tylko dla samochodów? to przestrzeń publiczna i może być wykorzystywana w taki sposób w jakim demokratyczne władze to zorganizują. Chcesz nie mieć korków, przeprowadź się na wieś.
@ Adam Duda
Dla ścisłości: nie twierdzę, że bieganie nie stało się popularne ani, że nie jest promowane w mediach. Zdziwiłbym się gdyby w bogacącym się i zwiększającym świadomość zdrowotną społeczeństwie bieganie nie stało się popularne i gdyby media zignorowały ten interesujący trend. To jakby media zignorowały modę na gotowanie i zdrową żywność.
@ Adam Duda
Nie jesteśmy zachodem i nie będziemy nim tylko dlatego, że zaczniemy biegać czy jeździć na rowerach. Mamy sporo innych problemów, którymi warto byłoby zająć się najpierw. Sęk w tym, że nachalna promocja uprawiania sportu kosztem np. kierowców (którzy już teraz mają sporo powodów do złości) jest łatwiejsza i „fajna”. Bo kogo tam np. obchodzi, że urzędnicy państwowi szastają publicznym groszem na podobno prywatne obiadki.
Nie wiem jak wygląda to zamykanie ulic na zachodzie, ale widziałem takie coś na własne oczy we Wrocławiu. Maraton przebiegał daleko od centrum (dokładnie w Śródmieściu) i przecinał ważny węzeł komunikacyjny (aleję Kochanowskiego). Mam wrażenie (choć nie mam na to dowodów), że na zachodzie zrobiono by to bardziej z głową.
Zresztą nie chodzi mi o samych biegaczy – niech sobie biegają, publikują na FB co chcą czy też niszczą stawy. To ich sprawa. Przykłady, które podałem, miały Was przekonać do tego, że moda na bieganie powstała gwałtownie i są powody, by jej nie lubić. Tymczasem gospodarz przez długi czas wydawał się twierdzić, że taka moda nie istnieje – że niektórzy ludzie po prostu lubią biegać i tyle. Ponadto z błahych powodów w oczach Trystero stałem się podłym, prawicowym oszołomem, co sprawia, że jego krytyka publicznej dyskusji jest nawet zabawna.
Co do demokratycznych władz to jedna taka w Krakowie usilnie chciała zorganizować zimowe igrzyska olimpijskie. Społeczeństwo kategorycznie powiedziało „nie”. Mam wątpliwości, czy nasze władze kierują się wolą ludu, gdy jest ona rozsądna, skoro najpierw wydali kupę kasy na różne cele wokół organizacji igrzysk, a dopiero potem spytali się mieszkańców o zdanie. No i czy naprawdę potrzebne było referendum, by przekonać się, że krakusi nie chcieli tej imprezy, skoro stosunek głosów był 70-30.
@ Żużel
Tymczasem gospodarz przez długi czas wydawał się twierdzić, że taka moda nie istnieje – że niektórzy ludzie po prostu lubią biegać i tyle.
Piszesz nieprawdę.
Ponadto z błahych powodów w oczach Trystero stałem się podłym, prawicowym oszołomem, co sprawia, że jego krytyka publicznej dyskusji jest nawet zabawna.
Kolejny raz piszesz nieprawdę.
@ Trystero
No proszę Cię. Cały artykuł i część komentarzy piszesz o tym, że ludzie po prostu coś lubią, albo nie – nieważne czy to rower, bieganie, pesto czy szparagi. Dopiero później Twoje zdanie robi się bardziej subtelne i dlatego użyłem określenia „przez długi czas”. Ponadto porównałeś mnie do Zdorta i napisałeś coś o mojej rzekomej pogardzie, nienawiści i żałosnych określeniach. Myślę, że mogłem Cię podsumować tak, jak to zrobiłem.
@ Żużel
No proszę Cię. Cały artykuł i część komentarzy piszesz o tym, że ludzie po prostu coś lubią, albo nie – nieważne czy to rower, bieganie, pesto czy szparagi. Dopiero później Twoje zdanie robi się bardziej subtelne i dlatego użyłem określenia „przez długi czas”.
Napisałeś, że twierdziłem, że moda na bieganie nie istnieje. To jest nieprawda. Nigdy tak nie twierdziłem. Swoją drogą nie ma sprzeczności pomiędzy pisaniem, że ludzie coś lubią a pisaniem, że na to coś jest moda.
Ponadto porównałeś mnie do Zdorta i napisałeś coś o mojej rzekomej pogardzie, nienawiści i żałosnych określeniach. Myślę, że mogłem Cię podsumować tak, jak to zrobiłem.
Napisałeś, że w moich oczach stałeś się podłym, prawicowym oszołomem. Użycie słowa „podłym” jest próbą przedstawienia mnie w złym świetle jako człowieka, który wyzywa innych od podłych. W żaden sposób nie sugerowałem czegoś takiego. Wrzuciłeś sobie słowo „podły” do tego zdania bez żadnego merytorycznego powodu.
@ Trystero
Napisałem, że „wydawałeś” się twierdzić, iż moda na bieganie nie istnieje. Znając Twoje upodobanie do precyzyjnych wypowiedzi celowo umieściłem to określenie.
Twoich prób przedstawienia mnie w złym świetle było o wiele więcej, a określenia „pogarda” i „nienawiść” stanowiły zwieńczenie Twojego kluczowego komentarza.
Twój blog – twoje prawo. Nie chcesz, to przestanę się udzielać, choć liczę jeszcze na odpowiedź i dyskusję z Adamem. Wiem, że do niczego Cię nie przekonam i nawet na to nie liczę. Twoim czytelnikom zostawiam ocenę tej naszej wymiany zdań.
@ Żużel
Myślisz, że skoro napisałeś „wydawałem się” to sobie po tym słowie możesz cokolwiek dopisać? Przecież nigdzie nie sugerowałem, że bieganie nie stało się popularniejsze ani, że nie stało się modne.
Twoich prób przedstawienia mnie w złym świetle było o wiele więcej, a określenia „pogarda” i „nienawiść” stanowiły zwieńczenie Twojego kluczowego komentarza.
Różnica pomiędzy nami polega na tym, że moje próby były otwarte i uczciwe. Przeczytałem, że podzielasz deprecjonujące i bezsensowne traktowanie zwykłego hobby wielu ludzi jako oznaki religijnego fanatyzmu (ironia tej sztuczki retorycznej w wykonaniu Zdorta dopiero teraz do mnie dotarła) i otwarcie napisałem, że traktuje to jako oznakę nienawiści i pogardy dla ludzi, którzy mają odmienne preferencje w dziedzinie wyboru uprawianego sportu.
Ty natomiast uciekasz się do insynuacji, w której zarzucasz mi traktowanie Cię jak podłego człowieka. Różnica jest diametralna.
@ Trystero
No jasne, Twoje próby były cacy, a moje nie. To, że w pierwszym komentarzu zaznaczyłem, iż Zdort źle zrobił pisząc o biegaczach jako głupkach, nie ma znaczenia. Ważne, że ośmieliłem się go bronić, a to wystarczy, by przypisać mi jego wszystkie skrajne poglądy. Co więcej – przetworzone przez Ciebie na użytek własnego tekstu.
Wiesz co? Skończmy tę wymianę zdań. Ani ja Cię do niczego nie przekonam, ani Ty mnie. Być może uda się to Adamowi – jeśli tylko będzie mu się chciało kontynuować dyskusję.
@ Żużel
To, że w pierwszym komentarzu zaznaczyłem, iż Zdort źle zrobił pisząc o biegaczach jako głupkach, nie ma znaczenia. Ważne, że ośmieliłem się go bronić, a to wystarczy, by przypisać mi jego wszystkie skrajne poglądy.
Oczekujesz pochwały za to, że przyznałeś, że Zdort źle zrobił uznając biegaczy na mniej subtelnych intelektualnie od rowerzystów? Broniłeś go, przejąłeś jego pogadrliwe nazewnictwo (biegactwo), rozwinąłeś jego pogarliwe porównanie do religii (nawróceni biegacze). Spróbuj zaakceptować konsekwencje swoich poglądów i tego co piszesz.
Myślisz, że ktoś uwierzy, że napisałeś, że bieganie jest popularne i modne a ja się na Ciebie rzuciłem? Przecież gdybyś tak napisał to nie byłoby w ogóle dyskusji.
@ Trystero
Oczekuję, że osoba, z którą dyskutuję, nie będzie ulegać histerii.
To, w co ludzie uwierzą, pozostawiam im.
Naprawdę ta nasza dyskusja do niczego nie prowadzi. Zostawmy ją tak jak jest.
Żużel… Ja nie chce nikogo do niczego przekonywać.
Jedynie co chce to czysto egoistycznie poznać kogoś innego zdanie (tak dla swojej wiedzy). Jesteśmy anonimowi (no może ja nie do końca) stąd czy Ciebie do czegoś przekonam czy nie nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
Dla mnie prezentujesz dość dziwną postawę „nie lubienia” promowania zdrowego trybu życia. Bo to tego to biegactwo, roweractwo itp się sprowadza. Stąd chce poznać Twoje zdanie, choć nie wydaje mi się żebym je zrozumiał.
Tak czy inaczej odnośnie tej demokratycznej fikcji. Oczywiście masz racje, że chcą forsować coś wbrew ludziom, ale chyba nie możesz zakładać, że to im na przyszłość dobrze wróży w kolejnych wyborach.
szkoda, że tamten koment, dość gigantyczny, nie przeszedł. Teraz mi się faktycznie nie chce pisać, tym bardziej że zaraz idę biegać ;)
@ Adam Duda
Jeśli już się coś promuje, to należy to robić z głową. W przypadku biegactwa mam co do tego wątpliwości. W przypadku roweractwa jest ich dużo mniej – na tyle, że się go nie czepiam. Zresztą – jeśli w ciągu następnych pięciu lat będzie można zaobserwować znaczny wzrost liczby pacjentów u ortopedów, to może wtedy będę bardziej zrozumiały.
W związku z aferami taśmowymi i reakcjami na nie mam ostatnio dość wybujałą fantazję. W jej ramach mieści się kompletne zlanie tego jaka władza co forsowała.
Wróć do publikowania na swoim blogu ;-) a poza tym miłego biegania życzę :-)
„to przestrzeń publiczna i może być wykorzystywana w taki sposób w jakim demokratyczne władze to zorganizują.”
A ja myślałem, że to ludzie decydują…
@ wszyscy
Mam właśnie najbardziej obrzydliwego z obrzydliwych trolli na blogu. Próbuje pisać wulgarne komentarze pod nickiem Trystero. Wulgarne i obrzydliwe komentarze. Zachowałem je sobie i gdzieś je sobie zaarchiwizuje. W każdym razie gdyby coś takiego pojawiło się na blogu to chciałbym by było jasne, że nie zacząłem przeklinać, opowiadać o moim życiu erotycznym, ani obrażać Bóstw, którym ludzie oddają cześć.
Poziomka
A to nie to samo??? ;)
Żużel,
Do blogowania już chyba nie wróce. może jeden wpis na rok.
Mam inne zajęcia teraz.
@ Adam Duda
Szkoda, ale rozumiem.
„Biegactwo”- najtańszy sport, wystarczy mieć buty :> a ile przy tym poznałem wysportowanych biegaczek- Żużel polecam
Moim zdaniem to dopisywanie ideologii do gigantycznego biznesu jaki wytworzył się i zarabia obecnie na piłce (FIFA, hotelarze, taksówkarze, restauratorzy, itd.).